top of page
Zdjęcie autoraWiesław Pietruszak

Po koncercie „Gloria Victis”

Po koncercie „Gloria Victis”

Są koncerty, które zawsze zostawiają po sobie z dwóch powodów głęboki ślad. Pierwszy to niewątpliwie zestaw artystów natomiast drugi, to tematyka. W czwartkowy wieczór przy pełnej sali drezdeneckiego Centrum Promocji Kultury usłyszeliśmy troje znakomitych artystów, którzy od lat związani są ze środowiskiem stowarzyszenia „Sauerianum”. Celina Kotz, Maria Antkowiak i Piotr Szychowski mają za sobą znakomitą kartę i należą do czołówki naszego kraju. Recenzje po ich występach w kraju i poza granicami zawsze są rewelacyjne. Przyznam, że czuję się niezwykle zaszczycony, że od ponad dekady mogę z nimi współpracować, zwłaszcza przy takich projektach, jak ten. Projektach o charakterze patriotycznym. Co więcej, my te koncerty wspólnie tworzymy. Drugi powód to rocznica, którą zawsze trzeba czcić ku przestrodze. Kiedyś Jan Paweł II, już w wolnej Polsce, powiedział, że „wolność jest nam nie tylko dana, ale i zadana”. Jedną z form pielęgnacji tejże wolności jest pielęgnacja tego, co nazywamy ołtarzem Ojczyzny. Wśród takich wydarzeń, o których należy pamiętać są powstania, podczas których Polacy, płacąc własną krwią, dobijali się o wolną Polskę. Seweryn Goszczyński tak opisał nastrój swego pokolenia: „My wygnańcy stron rodzinnych,/ może róż nie ujrzym kwiatu,/ ale sadźmy je dla innych, szczęśliwszemu sadźmy kwiatu”. I pomyśleć, że 160 lat po powstaniu swobodnie wyśpiewaaliśmy melodie wtedy zakazane. Za wykonywanie pieśni Chopina groziła kara finansowa, a w przypadkach skrajnych także wywózka na Sybir. Za udział manifestacji patriotycznej wyrzucono z Teatru Wielkiego dwóch wybitnych śpiewaków, odtwórców czołowych partii w „Halce” i „Strasznym dworze”, Wilhelma Troszela i Juliana Dobrskiego. W wolnym kraju nie zawsze doceniamy fakt, iż mamy tę wolność, że mamy dobre relacje z sąsiadami, że jesteśmy w miarę bezpieczni. Wołania, jakim było Powstanie Styczniowe, nikt nie słyszał. Świat pozostał głuchy na dramat, jaki rozegrał się w „Priwiślańskim kraju”. Tylko gdzieś w sercach naszym pradziadów rozbrzmiewał rechot cara Rosji, który powiedział: „Obietnica ta była tylko polityczną komedią. Panuję dla dobra Rosji i dla Rosji tylko panować będę. Nigdy przeto nie pozwolę, by choć jedna piędź ziemi, należącej już do niej, odłączoną od niej została”. Kolejny car powtarzał za swoim ojcem: „Panowie, przede wszystkim porzućcie marzenia, porzućcie marzenia. Potrafię bowiem poskromić porywy tych, którzy zechcą nimi żyć dalej. Potrafię przeszkodzić temu, aby marzenia nie wykraczały poza granice ich wyobraźni. Pomyślność Polski zawisła od jej zupełnego zjednoczenia z innymi narodami mojego cesarstwa”. Historia jest nauczycielką życia, więc trzeba pamiętać, że Rosja zawsze traktuje inne narody słowiańskie jako swoich poddanych. My tymczasem wydobyliśmy z zakamarków pamięci mniej znane utwory Noskowskiego i Paderewskiego, a także śpiewane po dworkach i domach polskiej inteligencji pieśni wolnych Polaków, tak cudownie wykonane przez panią Marię Antkowiak, uczennicę Antoniny Kowtunow. Projekt „Gloria Victis”, dofinansowany przez Fundację PZU został dopracowany przez naszą czwórkę. Od początku opisuję występującym artystom tekst konferansjerki i określamy nastrój, jaki powinna towarzyszyć tej narracji. Można śmiało powiedzieć, że autorami są wszyscy wykonawcy, za co jestem im niezmiernie wdzięczny. Myślę, że ten koncert zostawił jakiś ślad w sercach i w duszy każdego, komu bliskie jest to dziedzictwo, które nazywamy Polską. Tym razem pozwoliłem sobie wykorzystać zdjęcia, jakie nadesłał pan Jarosław Peszel z Centrum Promocji Kultury.



Comments


bottom of page